Jestem coraz bardziej pod wrażeniem waszych blogów i tego wszystkiego co robicie drogie Panie, chciałabym choć w jednej dziesiątej mieć w domu to co mi się zamarzy i zrobić to co chcę, niestety wszystkiego naraz nie da się zrobić. Gdybym zaczęła jakieś 10 lat temu robić to co mi sie podoba, a mianowicie urządzać powoli dom tak jak to teraz mi sie podoba, pewnie byłoby podobnie jak u Was. Chodzi mi o to, że gusta się zmieniają, budżet też a chyba ten budżet to powala wszystko. Bo gust to się ma, a jak kasy brak to kupujesz to co tanie bo jest potrzebne, bo przecież trzeba spać na łóżku, mieć szafę na ubrania itd. W miarę czasu, wszystko się zmienia, masz lepsza pracę, dzieci są większe, masz więcej czasu by zacząć robić to na co masz ochotę. |Ale powoli.
..........Zaczęłam robić kilka ciekawych rzeczy, fotel który mi się podobał i o którym marzyłam od dawna, i udało mi się go kupić na allegro za rozsądną cenę, jednak na razie leży w rozsypce bo stolarz który ma mi go skleić nie ma czasu. Fotel ludwik kupiłam za 150 zł + przesyłka, kolor jego pozostawiał wiele do życzenia, jakiś taki miodowy, no więc ogołociłam go, został tylko stelaż, oszlifowałam go, kupiłam niezbędne rzeczy do jego wykończenia - materiał, gąbkę, pasy parciane, gwoździe tapicerskie, farbę - i tak nie mam jak go skończyć. Myślę, ze rzuciłam się na głęboką wodę z tym tapicerowaniem, ale zobaczę jak mi się uda kupie jeszcze jeden do kompletu. Ale o tym w innym poście jak fotel zostanie porządnie sklejony. Do rzeczy: przedstawiam wam obiekt moich długoletnich westchnień, a mianowicie KREDENS. Zawsze chciałam mieć takie cudo albo w kuchni albo w jadalni. Niestety dopiero gdy zrobiliśmy mały lifting naszej kuchni i jadalni, marzenie o kredensie stało się bardziej realne. Niestety oglądając różne strony - allegro, olx., itp. nie znalazłam nic co przykułoby moją uwagę no i oczywiście cena. .....ale cierpliwość moja została nagrodzona...
u mojego szwagra upolowałam piękny kredens za 150 zł, dębowy, pomalowany białą olejną farbą chyba ze trzy razy, masakra, bez 4 szuflad, z drewnojadami itp itd, Szlifierka odpada, kupiłam jakiś preparat do usuwania starych powłok i zaopatrzyłam się w opalarkę. Więc zaczynamy:
Oto i on : nędza i rozpacz sie nazywam.
Dół kredensu.
Góra kredensu.
Brak szuflad, stolarza czeka praca.
Rzeźbienia na nadstawce.
Opalarka w roli głównej, śmierdzi to opalanie jak ..........
Jak uda mi sie go wyczyścić z farby i potem oszlifować strzelę kilka fotek, może będą już szuflady.
Mam nadzieje że będzie wart mojej pracy bo ręce już mnie bolą. Zdjęcia z komórki. Fotel już wkrótce. Strzele kilka fotek mojej nowej-starej kuchni. Pozdrawiam, do miłego.
Jest piękny ! Tylko faktycznie duuuuzo pracy. I podziwiam :) moj kredens stoi w piwnicy i sie przymierzam do "skrobania" farby juz drugi rok. Nie wiem jak sie za ńiego zabrać. Ale nie jest taki ładny jak ten.
OdpowiedzUsuńdziękuje za komentarz, i rzeczywiście masz rację, warstwy farby zaczynają mnie przerażać, ale chęć posiadania takiego kredensu jest chyba większa niz sama praca, pewnie jak skończę będę wstawać w nocy i podziwiać sama w zadumie, że sama tego dokonałam. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKredens będzie piękny!!! Trzymam kciuki! Ja też właśnie odnawiam kredens i wiem, ile to pracy. Powodzenia we wszystkich poczynaniach. Pozdrawiam i zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńbabidom.blogspot.com
Asia
No tak, pracy co niemiara...Ale kredens jest piękny, więc warto. Ja oczyszczałam z 3 warstw farby starą spiżarenkę - Masakra! Dziś jestem z niej dumna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wytrwałości;)